piątek, 17 grudnia 2010

Back to the future

Dwa pytania zaprzątały mi dziś głowę:
1. Czy "Jak dobrze wyglądać po 40-ce" Krzysztofa Ibisza to dobry prezent dla starszego brata?
2. Jak potoczyłyby się losy NBA, gdyby Magic Johnson nie zaraził się wirusem HIV, a co za tym idzie,
nie zakończył kariery przedwcześnie?


Ale po kolei.


Pewnie widzieliście trylogię "Powrotu do przyszłości". Jedna z moich ulubionych scen:

- Doktorze, nie uwierzy pan, musimy się cofnąć z powrotem do roku 1985-go!
- Nie wierzę!

Ja cofnąłem się do 1991-go, wygrzebując z szafy zakurzone numery "Sport review", sportowej gazetki sprzed 20 lat. Wyglądała ona tak:




16-22  października 1991 Nr 21 (42/242) Rok V

W prawym górnym rogu cena:

Polska - 3000 zł
USA - $1.25
Kanada - $1.50

Na stronie tytułowej takie nagłówki, jak "Koniarek zrywa okowy", czy też "Elektromis Pniewy - klub milionerów"

Rzut oka na rubryczkę "transferowe roszady w NBA" i mamy znajome nazwisko. Wojciech Michałowicz. "Uuaaaa" i "Ach, co za podanie!". Yep, ten sam. Tylko dwadzieścia lat wcześniej. Kiedyś może będzie okazja szerzej zaprezentować transferowe plotki z tamtych czasów. Teraz tylko jeden fragment z numeru dwudziestego:

"(...) W Los Angeles i Nowym Jorku lada dzień może wybuchnąć prawdziwa bomba. Niepotwierdzone informacje głoszą, że przedstawiciele Lakersów i Knickerbockersów rozpoczęli pertraktacje na temat wielce spektakularnej wymiany. Bossowie teamu ze stolicy Kalifornii pragną mieć w swoim składzie jednego z najlepszych centrów ligi Patricka Ewinga i gotowi są oddać za niego aż dwóch zawodników pierwszej piątki i wspomnianego już Greena. Kalifornijczycy od dawna pragnęli posiadać rasowego centra, godnego następcę Kareem Abdul Jabbara. Najpierw mówiono o Nigeryjczyku Hakeemie Olajuwonie z Houston Rockets, a po zakończeniu ostatnich rozgrywek wymieniano kilka dobrze znanych nazwisk, ale najczęściej doskonałego Mosesa Malone, grającego do niedawna w Atlanta Hawks". 


W tym momencie zniecierpliwieni czytelnicy mogą zapytać: no dobrze, ale (...) gdzie jest ten "bombowy" transfer? No bo na pewno nie jest nim ewentualne odejście Ewinga z New York Knicks, który już dawno chciał się od nich uwolnić, gotów odejść nawet do jednego z najsłabszych klubów NBA - Los Angeles Clippers. Teraz jest szansa, że zamieszka w "Mieście Aniołów" i to nawet partner z drużyny samego "Magic" Johnsona. Tyle, że w zamian za to z Los Angeles będą musieli "wyemigrować" ... Vlade Divac i James Worthy!"


To teraz wyobraźcie sobie, że Magic nie kończy kariery, a Ewing faktycznie ląduje w Lakers. Wyobrażacie sobie kolejne finały z Bulls? Jak zmieniłoby się miejsce w historii NBA Johnsona, gdyby wygrał 1-2 tytuły więcej? Czy Jordan zdecydowałby się na zakończenie kariery w 1993. roku, gdyby gdzieś po drodze przegrał w finale z ekipą Magica? Czy w takiej sytuacji Olajuwon zdobyłby swoje dwa tytuły i jeśli nie, to czy byłby teraz postrzegany inaczej? Wreszcie - czy Shaquille O'Neal kiedykolwiek wylądowałby w Lakers i jak w takiej sytuacji potoczyłaby się kariera Kobe Bryanta?

Ile to miał osiągnąć ten Delorean? 88 mil na godzinę? Dobrze pamiętam?

4 komentarze:

  1. To takie gdybanie... A co by było gdyby Len Bias nie przedawkował? Wtedy Boston z nim w składzie miałby już 20 tytułów? Wtedy nikt by nie podskoczył Bostonowi. A Jordan pewnie nie byłby największym w historii. A co by było gdyby Pippen jednak nie dostał się do NBA? Hm... Albo co by było gdyby Kobe nie podpisał przed przejściem do NBA kontraktu z Adidasem który wymusił transfer do LAL... Takich przykładów w NBA jest masa. Jednak historia układa się tak a nie inaczej. Jedno jest pewne... W NBA jeszcze nie raz wydarzy się coś nieprzewidywalnego. Coś o czym będziemy opowiadać wnukom jako fanatycy tego sportu. :)

    PS: Mam nadzieję że będziesz wrzucał więcej wpisów zarówno na swoim blogu jak i na lakers.com.pl . Fajnie czasami poczytać jakieś ciekawe przemyślenia fana LAL!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ o to chodzi, żeby sobie trochę pogdybać. Myślę, że dla większości kibiców zamieszczona plotka to nowość, a przyznasz, że przyjemnie sobie pofantazjować na temat rywalizacji Magica i Ewinga z Jordanem i Pippenem :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm... Wiesz... Myślę że jak by Jordan i Pippen trafili swoimi najlepszymi latami na najlepsze lata Lakersów z lat 80-tych bądź nawet Bostonu z lat 80-tych nie ugrali by zbyt wiele...

    OdpowiedzUsuń
  4. Temat na dłuższą rozmowę :]


    Bykom byłoby trudniej choćby z tego powodu, że Jordan by tak sobie nie poszalał. Z jednej strony kryłby go Cooper, z drugiej sam musiałby się zajmować Johnsonem, bo Worthy nie miałby skręconej kostki jak wtedy w finałach i Pippen musiałby na nim siedzieć cały czas.

    OdpowiedzUsuń