poniedziałek, 16 maja 2011

Wszyscy kochają Ricka

"Naj-lepsze mie-siące to: kwiecień, czerwiec, maj" - jak śpiewał klasyk. Idzie wiosna czyli. Objawy? Dziewczyny wkładają okulary przeciwsłoneczne na pół twarzy, pomidory odzyskują smak, a w NBA rozpoczynają się play-offy. Tym razem wyjątkowo nieudane dla kibica Lakers. Ale spokojna wasza rozczochrana! Nieobecność Jeziorowców wśród ekip walczących o tytuł nie oznacza braku emocji
w LA-landzie. Na pierwszy ogień idą więc poszukiwania nowego trenera.


Dane:

Jerry Buss, Jim Buss i Mitch Kupchak w kółku decyzyjnym.

Rick Adelman, Larry Brown, Jeff Van Gundy, Brian Shaw, Chuck Person, Mike Dunleavy w gronie kandydatów na stołek trenerski.


Teza:

Rick Adelman to idealny kandydat na następcę Phila Jacksona.


Dowód:

1. Adelman to nazwisko, a taki klub jak Lakers potrzebuje szkoleniowca z renomą. Rick ma spory staż trenerski, osiągnięcia, doświadczenie, jest  przy tym powszechnie szanowany w światku NBA.  

2. Motywacja. Adelman sporo już osiągnął: dwa razy poprowadził Portland Trail Blazers do finału NBA,
z Sacramento Kings, wieloletnim outsiderem, był o włos od zdobycia mistrzowskiego tytułu, a Rakiety
z Houston pod jego wodzą rozegrały najlepszy sezon od czasów Hakeema Olajuwona. Czego tu brakuje? No właśnie - biżuteria. Mimo wielu lat sukcesów, Adelman nigdy nie miał okazji założyć mistrzowskiego pierścienia (no, w każdym razie nie swojego). Kilka razy był blisko, ale zawsze na drodze stawali mu najwięksi - Bad Boys, Magic, Jordan, Kobe & Shaq. Czas najwyższy na zmianę.

3. Chemia. Adelman jest znany z tego, że ludzie uwielbiają dla niego grać. Potrafi dotrzeć do zawodników
i zmotywować do poświęceń na parkiecie. Od byłych podopiecznych zawsze dostaje pochlebne opinie.

4. Warsztat. System ofensywny, jaki lubi stosować Adelman, jest pod wieloma względami podobny do filozofii Phila Jacksona, co mocno ułatwiłoby transformację zespołu. Lakers to drużyna weteranów, którzy grają ze sobą od lat i trudno powiedzieć, jak zareagowaliby na drastyczną zmianę taktyki. Zespoły Adelmana w ataku również polegają na czytaniu gry i reagowaniu na wydarzenia na parkiecie, zamiast koncentrować się na konkretnych zagrywkach sygnalizowanych za każdym razem przez rozgrywającego. Sporą rolę odgrywają wysocy, dużo jest ruchu bez piłki, zdarzają się nawet rozwiązania żywcem zaczerpnięte z triangle offense, bardzo dobrze egzekwowane choćby przez Sacramento Kings sprzed 10 lat.

5. Kreatywność. Mówimy o trenerze, który miał pod swoimi skrzydłami tak różnorodne (zarówno pod względem koszykarskim jak i osobowościowym) postacie, jak Clyde Drexler, Chris Webber, Yao Ming, Ron Artest czy Mike Bibby. Dla każdego z nich potrafił świetnie dopasować rolę w zespole. Także dlatego, że nie trzyma się sztywno tych samych rozwiązań, ale potrafi dostosować taktykę do zawodników, jakich posiada.

6. Rozgrywający. "Ale... ale przecież w trójkątach nie trzeba playmakera!". Pewnie słyszeliście ten mit wiele razy. W Lakers od lat jedynym graczem kreującym grę jest Bryant. Owszem, wystarczało to do wygrywania tytułów, ale czas jest nieubłagany - Kobe z roku na rok traci swoją szybkość i atletyzm, coraz trudniej przebić mu się przez pierwszą linię obrony, coraz rzadziej ściąga podwojenia i kreuje partnerom łatwe pozycje do rzutu. Ktoś musi go w tym odciążyć. Mało tego - obrona na pozycji rozgrywającego od lat jest problemem Jeziorowców. Sęk w tym, że pozyskanie playmakera z prawdziwego zdarzenia tego lata może być zadaniem niewykonalnym. Gracze, którzy nie tylko są dobrymi kreatorami, ale jeszcze znakomicie bronią i grozą rzutem z dystansu, to skarb i wyrwanie kogoś takiego może wymagać poświęcenia, na które Lakers nie są gotowi. Poza tym - nie oszukujmy się - zabranie piłki Bryantowi, który od lat podejmuje większość decyzji w ataku drużyny i do najbardziej uległych nie należy, brzmi równie prawdopodobnie co pozyskanie Dwighta Howarda. Dobre wieści są takie, że Adelman również nie potrzebuje klasycznej "jedynki". W jego systemie piłka często przechodzi przez wysokich na high post, więc jest nadzieja, że Kobe grałby nieco więcej bez piłki, ale nadal pozostałby główną postacią ataku. Wilk syty i owca cała. Tymczasem Mitch Kupchak mógłby spokojnie szukać wzmocnień na pozycji nr 1. wśród role playerów w zasięgu finansowym klubu z Miasta Aniołów.

7. Pau. Zapewne wiele razy czytaliście, że trójkąty to system stworzony dla Gasola. I słusznie. Jednak niewykluczone, że u Adelmana czułby się jeszcze lepiej. Przede wszystkim Hiszpan grałby dalej od kosza, częściej przebywając na high post, gdzie byłby wykorzystywany jako podający (pamiętacie Webbera w Sacto?). Nawet gdyby nie oddawał tylu rzutów, to piłka częściej przechodziłaby przez jego ręce, co powinno oznaczać więcej Bryanta grającego bez piłki, być może więcej przestrzeni pod koszem dla Bynuma, a do tego mniej problemów z dogrywaniem głęboko pod kosz do wysokich, co zdecydowanie nie jest mocną stroną graczy obwodowych z LA.

8. Artest. Może nie tak szybki jak kiedyś, ale to ciągle znakomity obrońca. Problemem  Rona od początku pobytu w Lakers jest jednak gra w ataku. Artest nie czuje się komfortowo w triangle offense, co sam przyznaje, do tego jest bardzo nierównym strzelcem - jego skuteczności w rzutach z dystansu bardzo brakowało w serii z Dallas. Z Adelmanem łączą go jednak dwa sezony owocnej współpracy w Sacramento i Houston. Ron w czasie gry w Rockets notował rekordową w swojej karierze, 40% skuteczność w rzutach z dystansu. Może więc czas na małą powtórkę?

9. Transition offense..Zespoły Adelmana zazwyczaj grają w dość szybkim tempie. Obecni Lakers bez wątpienia nie mają takich predyspozycji do biegania, jak za czasów Showtime, niemniej przyspieszenie tempa gry byłoby miłą odmianą w Lakerlandzie.

10. Mistrzowska duma. Bo potrzeba trenera posiadającego autorytet i charyzmę, aby zapanować nad  grupą weteranów z ego rozmiarów Staples Center.

c.n.u.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz